piątek, 18 marca 2016

[ZW] Rozdział 1.2




Piękny dom, zaprosisz mnie do środka? — spytała wampirzyca, opierając się nonszalancko o futrynę. Niewidzialna bariera działała niczym ściana, której nie była w stanie przekroczyć.
— Co tu, u diabła, robisz? — warknęła Agrona, która wyszła jej na powitanie. Była jeszcze w pidżamie; poszła późno spać, ale uporczywe dobijanie się do drzwi zerwało ją na nogi.
Rozważała chwilę w bezruchu, po czym odsunęła się pod ścianę i gestem zaprosiła Isobel do środka. Wampirzyca nie stanowiła dla niej żadnego zagrożenia i mogła zostać wpuszczona do środka.
— Wejdź — mruknęła i, nie czekając aż gość wypełni jej polecenie, poszła zaparzyć herbaty.
Isobel przekroczyła jedną nogą próg, dokładnie przyglądając się wejściu. Szturchnęła czubkiem buta dywanik, przesuwając go. Zerknęła na sufit i ściany. Wówczas z kuchni dobiegł do niej krzyk czarownicy:
— Żadnych wampirzych pułapek. Jeszcze.
Weszła więc do środka. Była pod wrażeniem uroku panującego w domu. Był stary, ale zadbany. Na ścianach wisiały obrazy ulubionych malarzy Agrony. Salon, do którego wchodziło się poprzez szeroki łuk, był urządzony w stylu art nouveau. Pełno było w nim palm i innych egzotycznych roślin, sięgających aż do sufitu. Stały głównie przy oknach, stanowiących właściwie przeszkloną ścianę, przez którą widoczny był urokliwy taras, otoczony niskim, marmurowym murem.
Isobel otworzyła szeroko usta. Była pod wrażeniem gustu czarownicy. Usiadła na kremowej sofie, której drewniane wykończenia zdobione były wijącymi się wężami. Sama co prawda nie żyła w dziewiętnastym wieku, ale czuła, jakby cofnęła się w czasie. Bajkowy wręcz efekt został spotęgowany, kiedy na przeszklonej, zdobionej ławie wiedźma postawiła urocze, złocone filiżanki.
— Uwiłaś gniazdko na dłużej, czyż nie?
Agrona, sącząc gorący napar, odpowiedziała wampirzycy delikatnie formującym się uśmiechem.
— Liście malin z odrobiną krwawnika — poinformowała. — Po co przyjechałaś?
Isobel westchnęła teatralnie, zakładając nogę na nogę.
— Czyż nie mogę odwiedzić mojej przyjaciółki w nowym mieście?
Wiedźma przewróciła oczami, słysząc przesłodzony ton wampirzycy i ściągnęła brwi. W ułamek sekundy Isobel upuściła bezwładnie filiżankę, która rozbryzgała się na dywanie, zwilżając go ziołowym naparem. Pochyliła się, czując nieopisany ból, pisk i ciśnienie uderzające jej do głowy.
— Artefakt… — wyjąkała szybko. Ból minął. — John potrzebował wynalazku, musiałam go zdobyć. To jedyny sposób…
Agrona upiła łyk naparu, nie odrywając wzroku od wampirzycy i dając jej tym samym znak, że oczekuje dokładniejszych informacji.
— Nie chcę takiego życia dla Eleny… Zrozum. — W oczach wampirzycy zalśniły łzy. Było to wyjątkowe zjawisko, którego wiedźma się nie spodziewała. Isobel zawsze wydawała się wypruta z uczuć, silna i bezwzględna. Znakomicie grała swoją rolę, skrywając uczucia w głębi siebie. Najwidoczniej po spotkaniu z córką wszelkie iluzje roztrzaskały się. Ona jednak wciąż musiała robić dobrą minę do zlej gry.
— Isobel, to ty zrozum! Elena to nie Katerina.
— To nie skończy się dobrze.
Czarownica westchnęła ciężko, widząc, jak rozterki targają wampirzycą. Poprzednia noc była dla niej dość pracowita, ale dzięki temu była pewna swego.
— Oni obydwoje ją kochają. Historia się powtarza. — Isobel zaszlochała cicho. Wiedziała, że plan, jaki uknuła, zrani jej córkę. Była świadoma, że Elena jej nigdy nie wybaczy, nigdy nie pokocha, ale też nigdy nie zrozumie, dlaczego tak się stało. Mimo wszystko to było najlepsze wyjście. Wszyscy to wiedzieli.
— Hej, pamiętasz naszą umowę? — zagadnęła Agrona, opierając dłoń na ramieniu wampirzycy. Ta pokiwała ze smutkiem głową, a w głębi duszy poczuła, jak nadzieja na lepsze rozwiązanie powraca.
— Ty pomożesz mnie, ja pomogę tobie — powtórzyła słowa obietnicy, wspominając tamten wieczór.
Namierzenie potężnej i wiekowej czarownicy było trudne. Jeszcze trudniejsze było odnalezienie takiej, której można było dać coś, za co chciała zaoferować pomoc. Taka właśnie była Agrona. Obiecała, że zadba o dobro Eleny, o jej lepszy byt i szczęście. W zamian chciała niewiele, zaledwie jeden drobny artefakt.
— A teraz powiedz mi, gdzie, u diabła, znajdę labradoryt — warknęła wiedźma, odstawiwszy pustą filiżankę. Wstała i przeszła kilkakrotnie salon, przyglądając się wciąż roztrzęsionej wampirzycy.
— Złóż śmiertelną przysięgę — zażądała nagle, podnosząc wzrok z podłogi. Jej mina stała się zacięta, a ton nieznoszący sprzeciwu. Mogła być słabą, młodą wampirzycą, ale potrafiła dokopać się do najstarszych i najbardziej skrywanych informacji, co niejednokrotnie dawało jej przewagę.  
Agrona na moment zbladła i zamarła. Musiała przyznać, że Isobel była świetna, co jednak nie znaczyło, że ona miała być gorsza.
— Skąd… — zaczęła, grając na zwłokę. Śmiertelna przysięga była starym rytuałem, który można było zawrzeć jedynie z czarownicą. Wymagała zmieszania krwi obu stron i specjalnej inkantacji. Kiedy jedna ze stron nie wywiązywała się z umowy – a były to zazwyczaj czarownice, które po otrzymaniu swego nie zamierzały dać nic od siebie – umierała w mękach.  Jednak aby uniknąć sytuacji, w których śmiertelnicy nadużywali tej możliwości, czarownice w tajemnym porozumieniu wieki temu spaliły wszystkie zwoje na temat tego rytuału i od tamtej pory zawierały takie przysięgi tylko dla własnej korzyści. Agrona nie miała pojęcia, skąd Isobel dowiedziała się o tym sposobie i zaniepokoiło ją to.
— Złóż śmiertelną przysięgę — powtórzyła. —  Przyrzeknij mi, że będziesz dbać o moją córkę. — Wampirzyca wstała, czując przypływ sił. Stała się jeszcze pewniejsza, widząc jak cień przerażenia przemknął przez twarz czarownicy. Nie trwało to jednak długo.
W mgnieniu oka opadła z powrotem na kanapę, rzucona siłą wiedźmy. Nie mogła nawet kiwnąć palcem, została sparaliżowana. Agrona pochyliła się nad nią, a kosmyki jej ciemnych włosów musnęły policzki Isobel. Niematerialne szpony zacisnęły się na gardle wampirzycy, dusząc ją.
— Ty głupia, naiwna gówniaro — warknęła czarownica. Jej twarz była na tyle blisko, że mogła dostrzec pory na skórze kobiety i poczuć jej miętowy oddech. — Możesz podpisać ze mną cyrograf. Możesz mi oddać swoją duszę, swoje ciało, ale ja i tak nie oddam ci swojego życia. Myślisz, że jesteś sprytna. Jesteś. Ale ja jestem sprytniejsza, nie zapominaj o tym.
Puściła ją. Isobel niemal zachłysnęła się haustem powietrza, jakiego nabrała do płuc. Przesadziła. Była zdesperowana, ale rozzłościła wiedźmę. Tego popołudnia straciła wszelkie szanse na dojście do porozumienia.
Kiedy się uspokoiła, wstała i skierowała się do wyjścia. Skapitulowała. Chcąc jednak zaskarbić sobie szybkie wybaczenie, wyszeptała Agronie na ucho wskazówkę, gdzie szukać labradorytu. Twarz czarownicy rozpromieniła się triumfalnym uśmiechem.


Damon sączył whisky w półleżącej pozycji na kanapie, patrząc w bliżej nieokreślony punkt. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Isobel tak po prostu powiedziała wszystkim o jego uczuciach względem Eleny. Zaczął autentycznie żałować, że ją przemienił. Miał być tym złym. Tym, który nie ma uczuć, który gardzi wszystkimi wkoło. Tak miało być bezpieczniej, łatwiej. Żadnych zawodów, złamanych serc, uczuć… Wszyscy nienawidzili jego, a on nienawidził wszystkich.
Tak w istocie było. Wszyscy go nienawidzili, nie miał przyjaciół i nie musiał się nikim przejmować. Był wolnym strzelcem, bez czułych punktów, bez możliwości do zranienia. Poza Eleną, rzecz jasna. Tkwił w tym chorym trójkącie, zakochany nieszczęśliwie w dziewczynie brata. Cieszył się ich szczęściem. Kochał ich oboje, a jego serce jednocześnie radowało się i krwawiło, gdy widział ich razem. Chciał dla niej jak najlepiej. Chciał ją chronić. 
Do salonu wpadł Stefan. Miał tę minę, której Damon tak nienawidził. Poważną, zaciętą, żenującą.
— Musimy pogadać — wypalił wampir, jak zwykle bez powitania i zbędnych wstępów.
Damon przewrócił oczami, ciężko wzdychając.
— Witaj, bracie. Też mam się świetnie. Jak widać, nie pytaj.
Wypił do dna zawartość szklanki i w mgnieniu oka napełnił ją ponownie. Z hukiem odstawił butelkę i wstał, by zatoczyć koło wokół kanapy. Obdarował zdenerwowanego Stefana serdecznym, sztucznym uśmiechem.
Stefan wręcz się gotował. Domyślał się tego od pewnego czasu, ale kiedy kości zostały rzucone, musiał zareagować. Nie mógł na to pozwolić. Ani ze względu na Elenę, ani nawet na siebie. Nie chciał, by historia się powtórzyła i nie chciał tym razem z nikim dzielić się ukochaną. Nawet z bratem.
— Zapomnij o tym — rzucił. Damon udawał, że nie wie, o czym mówi, co dodatkowo go rozzłościło. — Nie pozwolę na to po raz drugi. Elena kocha mnie. Elena jest moją dziewczyną. Pamiętaj o tym. Przykro mi.
Wyszedł, jednak z oddali usłyszał ostrzeżenie brata, które spowodowało, że wrócił do salonu.
— Możesz powtórzyć? — Nie dowierzał.
— W mieście pojawiła się potężna wiedźma. — Damon wzruszył ramionami, jakby informacja ta absolutnie go nie wzruszała.
— Skąd wiesz?
Stefan w ułamek sekundy z wściekłego stał się bardziej zaskoczony i przejęty. W każdym wydarzeniu, w każdej nowej osobie widział potencjalnego wroga, zagrożenie dla jego ukochanej Eleny. Damon prychnął, nonszalancko opierając się o brzeg kominka. Dłonią, w której nie trzymał szklanki, ujął pogrzebacz i zaczął nim dłubać w płomieniach i popiele.
— Damon! — ponaglił go Stefan, zniecierpliwiony ignorancką postawą brata.
— Zaatakowała mnie wczoraj. Bolało — podsumował wampir, wspominając minioną noc. — Miałem okazję na prawdziwą ucztę, a zamiast tego zostało mi spieranie śladów trawy z koszuli. Nie wiedziałem, że tak ciężko schodzą!
Stefanowi było zdecydowanie mniej do śmiechu. Obawiał się, że czarownica może działać w porozumieniu z jednym z ich wrogów. Może z którymś z Pierwotnych? Może z Katherine, która wciąż szukała zemsty i sposobu na pozbycie się Eleny? A może z kimś, kto dopiero się ujawni? Dostawał czasem białej gorączki, gdy myślał, ile złego przydarzyło się tej dziewczynie, odkąd pojawił się w jej życiu. Czasami rozważał nawet, by odejść, by zniknąć z jej świata i zabrać wszystkie nadnaturalne stworzenia, które kręciły się wokół niej. Zbyt wiele bólu i śmierci kosztował ich ten związek.
— Mówiła coś? Czego chce, kim jest? Dlaczego cię w ogóle zaatakowała?
Damon przewrócił oczami, słysząc pierwszą falę pytań swojego brata. Rozumiał, że martwił się o Elenę. Sam się o nią martwił, może nawet bardziej.
— Uspokój się. Nic nie wiem. Prawdopodobnie dlatego, że planowałem sobie zrobić z niej kolację.
Stefan przeklął pod nosem i wyszedł z pomieszczenia, machnąwszy ręką na brata. Postanowił sam rozwikłać tę zagadkę i odnaleźć nowo przybyłą czarownicę, nim ona odnajdzie ich. 


Mystic Grill ponownie był oblegany przez ludzi. Przychodzili tam po pracy, by odpocząć, po szkole, by coś przekąsić lub – jak Agrona – by obserwować. Po spędzeniu kilku godzin w lokalnej bibliotece na szukaniu jakiegokolwiek tropu, postanowiła usiąść w tym hałaśliwym miejscu, by dalej wcielać w życie swój niebanalny plan.
Ben krzątał się za barem, ale na jej widok zamarł na chwilę i szczerze się rozpromienił. Nawet nie dlatego, że polubił nową mieszkankę Mystic Falls, ale poprzedniego wieczora zostawiła naprawdę godny podziwu napiwek. Miał cichą nadzieję że, poza miłym towarzystwem, tego wieczora również zostanie wyróżniony.
— Kogóż ja znów widzę! — uśmiechnął się, wywołując Agronę już od progu. Tym razem wyglądała mniej obco – nie miała już kapelusza, który skrywał jej twarz, choć wciąż ubrana była elegancko i seksownie, jakby uciekła z jakiejś korporacji modowej.
Jego krzyk spowodował, że wiele oczu zwróciło się w stronę wejścia, by odkryć, na czyj widok cieszy się barman. Agrona machnęła chłopakowi ręką i podeszła do baru, po drodze mierząc się spojrzeniami z niektórymi mieszkańcami. Kątem oka szukała jednej, specjalnej osoby.
— To samo, co wczoraj? — Usłyszała. Kiwnęła głową i usiadła przy kontuarze.
Ręce Bena nieco trzęsły się. Wydawał się rozkojarzony, a jego wzrok błądził gdzieś po sali. Kiedy Agrona podążyła za jego spojrzeniem, dostrzegła pożądany przez siebie obiekt.
— Podoba ci się? — zagadnęła barmana.
— Nie wiem o czym mówisz. — Szybko odwrócił się i zaczął majstrować przy ekspresie do kawy. Czarownica zaśmiała się cicho, widząc jak speszyła młodzika.
— Mogę z nią porozmawiać, jeśli chcesz. Wiesz, my kobiety… — zaczęła, a w tym samym momencie tuż obok jej ramienia pojawiła się dziewczyna, o której była mowa.
— Cześć, Bonnie — wyjąkał Ben. Nastolatka odpowiedziała mu radosnym, szczerym uśmiechem. Nie trzeba było być ekspertem, by widzieć, jak bardzo podobał jej się barman.
— Chciałam… Chciałam zapytać, co z dzisiaj.
Młoda Bonnie wyglądała na podekscytowaną i lekko speszoną.
Agrona, chcąc poprawić włosy, szturchnęła lekko dziewczynę, na co ta zareagowała dość gwałtownie. Podskoczyła, wbijając zaskoczone spojrzenie w Agronę i zamarła na kilka sekund. Wiedźmaie to wystarczyło.
— Bonnie, wszystko w porządku? — zaniepokoił się Ben. — To… to Agrona. Przeprowadziła się wczoraj do Mystic Falls — przedstawił. Agrona nie mogła przepuścić takiej okazji i wyciągnęła rękę do młodej czarownicy, choć pierwszy kontakt fizyczny już nawiązały i był to czysto kulturalny gest.
— Miło mi cię poznać, Bonnie. Jestem Agrona Rhiannon — przedstawiła się, wstając ze stołka.
— B… Bonnie Bennet. Przepraszam na moment — wydukała szybko i uciekła, znikając za drzwiami toalety.
— Co jej się stało? — zdziwił się barman. Agrona teatralnie przewróciła oczami. Chcąc załagodzić sytuację, rzuciła szybko:
— Nie odpowiedziałeś jej na zaproszenie…

Bonnie była lekko roztrzęsiona. Po dotknięciu tej kobiety poczuła coś dziwnego. Magicznego. Czy była czarownicą, tak jak ona? Dlaczego przybyła do Mystic Falls? Dlaczego tak wiele nadnaturalnych stworzeń coraz częściej pojawiało się w ich spokojnym miasteczku?
Nastolatka oparła się o umywalkę, usiłując się uspokoić. Musiała koniecznie porozmawiać z tą kobietą. Może potrafiłaby odpowiedzieć jej na nurtujące ją pytania? Wyglądała na starszą, doświadczoną. Nie mogła nie spróbować.
Okazja przyszła do Bonnie sama. Agrona weszła do damskiej toalety i zatrzasnęła za sobą drzwi.
— Wybacz, nie chciałam cię przestraszyć… Bonnie.
— Nie, to… To moja wina. Nie przywykłam jeszcze do… Mogę cię o coś spytać?
Agrona uśmiechnęła się, patrząc na nastolatkę z politowaniem. Uprzedziła jej pytanie:
— Tak, jestem czarownicą tak jak ty.
Bonnie odetchnęła z ulgą.
— Ben mówił, że przeprowadziłaś się do Mystic Falls. Czy to znaczy, że… zostajesz tu na dłużej?
— Spokojnie, mała Bonnie. Będziemy miały mnóstwo czasu na rozmowy i wyjaśnienia.
Agrona miała ciepły, miły ton głosu. Wzbudziła w Bonnie pełne zaufanie. Była czarownicą. Babcia Bonnie powtarzała, że czarownice mają dbać o balans i harmonię. Wobec tego Agrona nie mogła stanowić dla nich zagrożenia. Jeśli tylko nie współpracowała z żadnym złym wampirem.
— Trzymaj — powiedziała wiedźma i podała nastolatce bransoletę, którą zdjęła ze swojego nadgarstka. Była ona wykonana z polerowanych, onyksowych perełek i zawieszona na łańcuszku z białego złota. Nim Bonnie zaczęła protestować, Agrona dodała: — Onyks jest symbolem mocy, dodaje siłę i odwagę swojemu właścicielowi. Ponieważ należał niegdyś do mnie, pozwoli ci się ze mną połączyć. Widzę, że jesteś zagubiona. Pozwól sobie pomóc. — Uśmiechnęła się ciepło, otaczając dłonie nastolatki smukłymi palcami i zaciskając je na biżuterii.
— Rany… Dziękuję. Uznaję to za zaproszenie do kolejnego spotkania, bym mogła ci to oddać.
— Wracaj do przyjaciółek. Niebawem się spotkamy.
Bonnie wręcz promieniała. Agrona sprawiała wrażenie godnej zaufania, dobrej i doświadczonej czarownicy. Była pełna ciepła, jak jej babcia. Skoro zamieszkała w Mystic Falls, rzeczywiście miały jeszcze mnóstwo czasu dla siebie. Nastolatka miała nadzieję, że kobieta wiele jej wytłumaczy i ją nauczy. Nie miała nikogo, ojciec nie chciał jej słuchać, a babcia… poświęciła się dla ich dobra.
Młoda czarownica posmutniała na wspomnienie śmierci seniorki. Dygnęła lekko i pożegnawszy Agronę, wyszła z toalety, ocierając opuszkiem palca nieśmiałą łzę w kąciku oka.
Po jej wyjściu, Agrona spojrzała na swe odbicie w lustrze. Na jej twarzy zagościł triumfalny uśmiech, ponownie tego dnia. Dopięła swego. Poznała młodą czarownicę i zdobyła jej zaufanie. Czuła, że miała ją w garści i nie musiała w to wkładać zbyt wiele wysiłku. Bonnie była zagubiona i słaba. Choć nieufna, stawała się zupełnie naiwna, kiedy chodziło o czarownice i osoby, które mogłyby pomóc jej zrozumieć samą siebie. To było asem w rękawie Agrony.

13 komentarzy:

  1. Hej!
    Postanowiłam spróbować z Pamiętnikami i dałam im szansę, póki co jakoś specjalnie mnie nie zachwyciły, za dużo rzeczy do przewidzenia, kłopoty sercowe nastolatków z dodatkiem fantasy i Damon, który przypomina mi klauna, próbującego być strasznym. Czuję wręcz wodę z mózgu, ale nie powiem, że dobry serial do pośmiania się z głupoty i do relaksu od nauki, więc dam mu szansę i obejrzę pierwszy sezon. Może jednak będzie w tym coś głębszego. :P Jednak wróćmy do rzeczywistości. Na początek mam małą uwagę, a wiem, że lepiej o tym powiedzieć wcześniej, żeby to się nie ciągnęło dalej. Za często używasz różnych odmian "być", warto tego unikać i używać innych czasowników. ;) A teraz przejdźmy dalej. Zastanawia mnie ta bariera. Ona będzie jakoś wytłumaczona w serialu czy po prostu tak ją wprowadzili? Wiem, że to takie głupie pytanie, ale po prostu mnie zaciekawiła i nie wiem, czy warto szukać czegoś na własną rękę. Co do Isobel to byłam święcie przekonana, że jest ona starsza i z łatwością wykorzysta Agronę lub trochę się nią zabawi, a tutaj poniosła już taką porażkę na samym wstępie. Zastanawia mnie do czego ta wiedźma może być jeszcze zdolna, bo podejrzewam, że nie pokazała jeszcze wszystkiego. No i po co jej Bonnie? Jeśli zamierza się bawić fantastyczną trójką, to będę wielce zadowolona. Damon jest obrzydliwy, Stefan żałosny, a Elena zahacza o Mery Sue, tylko Bonnie u mnie ma plusa, ale może się to zmieni. :D Przepraszam, nie będę już narzekać, bo nie ważne jak odbieram serial, to Twoje opowiadanie i Twoja postać mi się podobają i jestem przekonana, że na pewno mnie czymś tu zaskoczysz. Ta kobieta nie wydaje się być taką złą na siłę, i rzeczywiście coś knuje. Za mało wiem o wiedźmach, chcę więcej! To naprawdę Agrona spacerowała wtedy po lesie? Coś z tym miejscem jest nie tak, za dużo się tam dzieje.
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. :)
      Tak, jak pisałam, początek jest straszny, jednak ja z czasem się przekonałam. Nie jest to może najambitniejszy serial, wiadomo, ale mi przypadł do gustu, kiedy odsunęli nieco na bok losy świętej trójki. Ale są gusta i guściki. Myślę, że jeśli dotrwasz do końca sezonu to będzie idealny moment na podjęcie decyzji, czy męczyć się dalej, czy dać sobie spokój.
      Co do Twojego spostrzeżenia o czasowniku, dziękuję. Moim największym problemem są chyba właśnie powtórzenia i zawsze gdzieś mi się przemkną(?). Postaram się zwrócić na to większą uwagę.
      Bariera jest jednym z ludowych podań w kwestii wampirów (jak drewniany kołek czy słońce, które zabija) i pojawiła się w paru innych filmach/książkach. Chodzi w niej o to, że wampir nie może wejść do domu/mieszkania śmiertelnika dopóki nie zostanie oficjalnie zaproszony do środka. Wiedźma teoretycznie jest śmiertelna, więc jej dom jest "chroniony".
      Isobel została przemieniona przez Damona, zaledwie kilka lat wstecz. Aczkolwiek jest wyjątkowo bystra i dociekliwa, mistrzyni researchu. Jako człowiek dokopała się do podań o wampirach i odszukała kilku jej przedstawicieli, prosząc o przemienienie w wampirzycę.
      Nie mogę oczywiście zdradzić na tym etapie, do czego Agrona potrzebuje Bonnie. ;) Powiem tylko tyle, że co dwie wiedźmy, to nie jedna. xD
      Nie tak jest z całym Mystic Falls, które zrzesza wszystkie nadnaturalne stworzenia, przez co okoliczny las jest notorycznie nawiedzany.
      Dziękuję Ci za komentarz i czekam na nowość u Ciebie!
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Pożyjemy, zobaczymy. Jest jakaś możliwość, że zmienię zdanie, ale zapewne i tak nie dotrwam do końca 7(?) sezonu, bo jeszcze mi się nie zdarzyło, abym cały serial do końca obejrzała, omijając Przygody Merlina. Jednak kto wie, póki co mnie odstresowuje. :)
      Gdybym sama nie robiła takich błędów, to pewnie bym nie zauważyła. Jakoś tak mam, że jak już się wyczulam na coś w swoich pisaninach to potem wszędzie tego wyszukuje. :P
      Dziękuję za wytłumaczenie. Jestem trochę pogubiona, bo w każdym innym serialu wampiry przedstawiane są różnie, czasami zahaczają o podania, a czasami dodają coś od siebie, więc już nie wiedziałam, do czego podłączyć tę barierę, chociaż w głowie mi świtało, że gdzieś to już widziałam/słyszałam.
      Wytrzymam, postaram się, ale nie ukrywam, że ciekawość mnie zżera. Coś czuję, że Bonnie może się nieźle wkopać.

      Usuń
  2. Hej. Jak zwykle świetny rozdział.
    Chyba jestem nie w temacie z Eleną, Stefanem i Damonem. Nie lubiłam nigdy pamiętników wampirów wiec nie wiem o co chodzi. Mimo wszystko podoba mi się twoja historia i czekam na kolejne :*
    Czekam na next i zapraszam do siebie :****
    http://fantasylovee.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Jak zwykle świetny rozdział.
    Chyba jestem nie w temacie z Eleną, Stefanem i Damonem. Nie lubiłam nigdy pamiętników wampirów wiec nie wiem o co chodzi. Mimo wszystko podoba mi się twoja historia i czekam na kolejne :*
    Czekam na next i zapraszam do siebie :****

    OdpowiedzUsuń
  4. O jaki długi, piękny rozdział! Aż mi się milutko czytało! Teraz jest już jasne w jakim konkretnie czasie rozgrywa się akcja i cieszę się, że to akurat w tym momencie życia Eleny. Przyznam cicho, że to był mój ulubiony sezon ...
    Wracając do rozdziału, to bardzo podoba mi się, jak kreujesz Damona- takiego go uwielbiam! Poza tym świetnie weszłaś w rolę młodej, przestraszonej, ufającej każdemu, kogo spotka Bonnie. Taka była, zanim stała się zbyt pewna siebie i silna.
    Argona...ach ta Argona, jaka cudowną postacią jest! Tak oryginalną, tak lekką, a zarazem tajemniczą. Nie potrafię ująć w słowa tego, co mam na myśli, ale wiedz, że są to same komplementy!
    Byłam zaskoczona, że wampirzycą, która wysłała Argonę do Mystic Falls jest Isobel, nigdy jej nie lubiłam. No i nigdy nie uważałam, że mogłaby być jakąkolwiek matką, a co dopiero matką Eleny ...
    No dobrze, to już wszystko wiesz- rozdział znakomity, czekam na więcej!
    Pozdrawiam ciepło, Dora
    morderous-family.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się prawidłowo oddać charaktery kanonicznych postaci. Dziękuję Ci za komentarz i ciepłe słowa. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Hej, postanowiłam, że będę komentować każdy rozdział z osobna :).
    Właśnie zdałam sobie sprawę, że nawet nie zauważyłam, a dotarłam na sam koniec. Kurczę, wciąga! Co do Damona i Stephana, podobała mi się ich rozmowa w salonie, dobrze oddałaś ich charaktery. Za Isobel nigdy nie przepadałam, choć rola aktorki nie była zbyt długa. Tu jednak pojawiają się we mnie jakieś zalążki sympatii co do tej wampirzycy.
    "— Złóż śmiertelną przysięgę — " - zajechało mi trochę Przysięgą Wieczystą :D.
    "Agrona, sącząc gorący napar, odpowiedziała wampirzycy delikatnie formującym się uśmiechem. [...] W ułamek (a nie w "ułamku"?)sekundy Isobel upuściła bezwładnie filiżankę, która rozbryzgała się na dywanie, zwilżając go ziołowym naparem." - według mnie trochę za dużo tego napary. Tzn. już po pierwszym razie jakoś gryzło, a chwilę później znowu się pojawia.
    Mam też problem z charakterem Bonnie. To fakt, że kiedy odkrywała swoje moce, była trochę zagubiona etc. etc., ale taka ufna, przestraszona niczym ptaszek? Nie kupuję tego.
    Agrona to ciekawa postać. Ma ten swój szatański plan i usilnie go realizuje. Szkoda tylko, że już wiem, po co jej ten labradoryt :(. W jej przypadku nie rozumiem jednej rzeczy. Wiedźmy nie były nieśmiertelne. Nie wiem, czy będziesz to potem wyjaśniać albo zmieniłaś kanon na swoje potrzeby, ale mam nadzieję, że się tego dowiem. Podobają mi się Twoje opisy (np. wnętrza domu Agrony).
    A i tak się zastanawiałam, szukasz czytelników raczej wśród znawców serii? Na szczęście, obejrzałam wszystkie odcinki, bo w przeciwnym razie nie ogarnęłabym niektórych nazwy :D.
    Teraz już lecę spać, jutro biorę się za kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawię zasugerowane przez Ciebie potknięcia. :)
      Jestem dopiero na 3. sezonie, natomiast gdzieś wyczytałam, że wiedźmy żyją również bardzo długo, zresztą Stefan miał przyjaciółkę czarownicę, którą spotkał po okołu stu latach, toteż przyjęłam, że mogą żyć długo, a dlaczego - wyjaśnię w przyszłości.
      Większość chyba mniej więcej ogarnia kanon, staram się tłumaczyć poszczególne zagadnienia, a jeśli jest coś niejasne, proszę o informację, postaram się coś z tym zrobić. :)

      Usuń
  6. Czy dobrze zrozumiałam, że to Damon zabił tą kobietę z poprzedniego rozdziału która utknęła na drodze? i to Agrona przeszkodziła mu w zabiciu tych dwóch nadjeżdżających mężczyzn?
    Podobała mi się rozmowa wiedźmy z wampirzycą Isobel, takie starcie dwóch sił nadprzyrodzonych :)
    Sądząc po wcześniejszych komentarzach blog jest inspirowany Pamiętnikami Wampirów, mimo iż lubię tą tematykę to jakoś nie podrodze ni było z tą książką, ale może to i dobrze bo mam teraz frajdę z czytania twojego bloga :)
    Ciekawi mnie wątek Stefana i Eleny, no i Damona.
    Wybacz krótki komentarz, ale już padam po pracy, jutro znów cię odwiedzę ;0
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mowa była o Damonie i Agronie. Książki Pamiętniki Wampirów nie czytałam, prawdę mówiąc dopóki nie zaczęłam grzebać o serialu, do którego zaczęłam pisać fanfika, nawet nie wiedziałam, że jest książka. ;) Cieszę się, że blog Ci przypadł do gustu. :)

      Usuń
  7. A jednak jest Stefan... Trudno, przeboleję. Muszę ci jeszcze powiedzieć, że masz śliczny szablon. Taki prosty, ale ma coś w sobie.
    Isobel... też ją kojarzę z serialu, ale jakoś mi się z Alarikiem kojarzy. Poprawnie?
    Damon - czy on ciągle się będzie się kochał w Elenie? Nie lubię trójkątów, ale tutaj raczej mi chodzi o to, że jest mi go żal. Mógłby sobie znaleźć kogoś innego - nie mówię tu o Katerine. Stefan - pojawił się na chwilę i pokazał całą swoją osobowość. Wiem, że obejrzałam tylko jeden sezon i nie mam prawa się o nim tak wyrażać, ale nie lubię faceta. W swoim opowiadaniu możesz z nim zrobić co chcesz, więc nie powinnam mieć uprzedzeń.
    Podoba mi się postać Argony. Kogoś takiego tutaj brakowało. Potężna, stanowcza, inteligentna, sprytna, zaczynająca własną grę. O co jej właściwie chodzi? Ach, jest jeszcze jedna sprawa. Myślałam, że czarownicą w prologu była Argona. Ale ona miała białe włosy... Czy czarownice mogą sobie tak zmieniać kolory?
    Dzisiaj już raczej nic nie przeczytam dalej, ale wkrótce tu wrócę. Chcę jeszcze powiedzieć, że piszesz bardzo dobrze, choć pewnie już to wiesz. Łatwo się czyta, przyjemnie, a długość rozdziału jest idealna.
    Pozdrawiam,
    Mentrix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Isobel była żoną Alarica.
      Oczywiście nie mogę zdradzić za wiele, ale myślę, że sytuacja, w jakiej znajdzie się Damon, spodoba Ci się. Jak pisałam, sama również nie przepadam za Stefanem i Eleną, jestem na czwartym sezonie serialu i podobnie jak Ty wkurzam się, że Damon w tym chorym trójkącie zawsze jest pokrzywdzony i nikt nie liczy się z jego uczuciami.
      Kolor włosów z czasem wyjaśnię, ale tak, to była Agrona.
      Dziękuję Ci za miłe słowa, wkrótce do Ciebie zajrzę, teraz dodam do linków, by znów nie zgubić Twojego opka.
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń

Szablon pochodzi z Larwiastej Tapeciarni