sobota, 12 marca 2016

[ZW] Rozdział 1.1




Na parkingu po przeciwnej stronie ulicy zatrzymał się lśniący Dodge Charger z 1969 roku. Po wydaniu ostatniego gardłowego warkotu silnik zgasł, a z pojazdu wysiadła młoda kobieta w czarnym kapeluszu, przywodzącym na myśl lata 70. Rozejrzawszy się dokoła, przeszła przez jezdnię i spojrzała na szyld widniejący nad wejściem do budynku o bladozielonej elewacji. „Mystic Grill” – powtórzyła w myślach i pozostała jeszcze chwilę w bezruchu, wodząc wzrokiem po okolicy.

Było późne popołudnie, co skutkowało sporą ilością osób przebywających w barze. Barman krzątał się za ladą, polewając drinki i rozmawiając z niektórymi klientami. Mystic Falls było niewielkim miasteczkiem, w którym większość mieszkańców doskonale się znała. Dla kogoś, kto przyjechał z dużego miasta, w którym wszędzie pozostawało się właściwie anonimowym, zjawisko zachodzące w Mystic Grill mogło wydawać się naprawdę wyjątkowe. Ludzie, wchodząc do środka, witali się z sąsiadami, współpracownikami, mijając się zamieniali ze sobą słówko lub dwa, obdarowywali się uśmiechami.

Kobieta w kapeluszu przemierzyła bar, nie powstrzymując naturalnych kocich ruchów podczas chodzenia, po czym zatrzymała się przy kontuarze i omiotła wzrokiem niewielką część pomieszczenia, starając się w miarę możliwości skryć twarz pod rondem kapelusza. Obserwację przerwał głos mężczyzny.

— Pierwszy raz w Mystic Falls? — zagadnął, polerując szmatką szklankę. Był młody, prawdopodobnie chodził jeszcze do szkoły średniej. Spoglądał na nieznajomą nienachlanym, lecz ciekawym spojrzeniem.

Kobieta odwróciła się i usiadła na stołku. Uniosła lekko głowę, a barman przez ułamek sekundy mógł dostrzec błysk jej oczu w cieniu ronda. Tuż po tym zdjęła kapelusz i odkładając go obok siebie, oparła się o blat.

— Jestem spragniona i zmęczona po podróży, ugość mnie Bourbonem z lodem — westchnęła i posłała chłopcu wdzięczny uśmiech. Dopiero wówczas mógł dostrzec jej twarz i niemal czarne oczy, jak gdyby nie miały tęczówek. Z pewnością była trochę starsza, nie musiał pytać, czy skończyła dwadzieścia jeden lat, wyglądała na około dwadzieścia pięć.

Postawił z hukiem szklankę z grubym dnem, wypełnioną do połowy kostkami lodu i nalał do niej bursztynowego płynu.

— Mmm, ambrozja — zamruczała nieznajoma, gdy zwilżyła usta wysokoprocentowym trunkiem.

— To skąd przyjechałaś? — zagadnął chłopak z oddali, obsługując innego klienta. Kobieta uniosła do góry brew, jakby była nieco zaskoczona ciekawością i otwartością barmana.

— Spytaj prędzej, skąd nie przyjechałam. — Puściła mu oczko i na raz wypiła całego drinka. Położyła dziesięciodolarowy banknot na ladzie i już miała wstać, jednak zamarła na chwilę w miejscu, jakby zobaczyła ducha. Odwróciła się w kierunku wejścia i dostrzegła trzy młode dziewczyny, które roześmiane wkroczyły do Mystic Grill. Przyglądała im się przez chwilę, jakby nie dowierzając. Nie przypuszczała, że jej wampirza znajoma mówiła prawdę.

— Wszystko w porządku? — zagaił barman.

— Um, tak… — ocknęła się. — Polej mi jeszcze jednego.

— Tylko, jeśli zdradzisz mi, do kogo przyjechałaś. — Chłopak oparł się o ladę i spojrzał nieznajomej prosto w oczy, uśmiechając się przyjaźnie. W Mystic Falls każda nowa osoba była ciekawostką, a w jego zawodzie poznawanie obcych było na porządku dziennym.

— Nie poddajesz się łatwo — zauważyła. — Ale nie licz na to, że jakaś z twoich koleżanek da ci mój numer. Jestem zdecydowanie za stara dla ciebie.

Uśmiechnęli się równocześnie. Kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że barman wcale jej nie podrywał, lubiła jednak pożartować i poflirtować na bezpiecznym poziomie. Chłopak opuścił głowę, udając zawód, po czym nalał Bourbona do szklanki i skapitulował. Widząc to, nieznajoma sama wreszcie uchyliła rąbka tajemnicy.

— Kupiłam dom na Mt Zion Church Road.

— To dość daleko — stwierdził chłopak. — Czyli zatrzymujesz się tu na dłużej?

Pokiwała głową.

— Jestem Ben. Ben McKittrick — przedstawił się.

— Agrona Rhiannon.

— Miło cię poznać, Agrona.





Charger na numerach rejestracyjnych z Massachusetts cieszył się niemałym zainteresowaniem. Kilku uczniów z zachwytem podziwiało nieskazitelną sylwetkę legendarnego muscle cara, nie zastanawiając się w zasadzie, skąd się wziął na parkingu Mystic Grill. Skakali wokół samochodu, niczym wojujące koguty, przekrzykując się wiedzą na temat jego właściwości technicznych i osiągów.

Gdy Argona dostrzegła kotłowaninę wokół jej pojazdu, przewróciła ze zniecierpliwieniem oczami, klnąc pod nosem.

— Okej chłopcy, a teraz odsuńcie się od mojej zabawki, zanim zrobicie jej krzywdę — zakomunikowała i przepchnęła się do drzwi. Wywołało to niemałe zaskoczenie na twarzach zainteresowanych. Żaden z nich nie zastanawiał się nad tym wcześniej, jednak świadomość, że właścicielką TAKIEGO auta jest kobieta, była dla nich wręcz druzgocąca, co odzwierciedlało się w ich minach.

— To twoja bryka? — spytał wysoki blondyn w biało czerwonej bejsbolówce.

— Nie, ale podoba mi się i zamierzam ją ukraść — odparła ironicznie kobieta na, jej zdaniem, irracjonalne pytanie.

— Ł… ładny wóz — wyjąkał, bowiem poczuł się przez chwilę jak głupiec.

— Jaki silnik? — wyrwało się innemu.

— Siedmiolitrowy HEMI, podkręcony do pięciuset koni. Ten sam zamontowany był w samochodach, które wygrały Daytona 500 w latach sześćdziesiątych — wyrecytowała ze znudzeniem, po czym wsiadła i przekręciła kluczyk w stacyjce.

Silnik zawarczał basem charakterystycznym dla legendarnego V8, ku uciesze gapiów. Choć miała zaciętą minę, Argona w duchu uśmiechała się, przypominając sobie swoje pierwsze spotkanie z tym samochodem. Było to dokładnie w 1970 roku, kiedy Bobby Alison zajął dzięki niemu trzecie miejsce w Daytonie. „To były czasy…” – westchnęła w duchu i przygazowała, podkręcając obroty. Charger zawarczał wściekle, a chłopcy jeden po drugim odskoczyli ucieszeni, wciąż nie odrywając wzroku od samochodu. Ruszyła z piskiem, pozostawiając za sobą jeszcze długo słyszalny warkot silnika.



Dom na skraju lasu, przy Mt Zion Church Road był stary, lecz zadbany. Od frontu gości witała pomalowana białą emalią balustrada, o którą można było się wesprzeć, wspinając po czterech drewnianych schodkach. Drzwi potraktowane błękitną farbą, podobnie jak framugi okien i same okiennice, składały się w znacznej części z potrójnej, wzmocnionej szyby, przez którą widać było utrzymany w starodawnym stylu korytarz. Jego ściany obite były dębową boazerią.

Argona odnalazła w torebce pęczek kluczy i otworzyła drzwi. W progu przymknęła oczy, badając aurę panującą w domu. Wzięła głęboki wdech, jakby rozważając jeszcze, czy dobrze robi. Czy mogła ufać wampirzycy? W barze przekonała się, że pod pewnymi względami nie została oszukana, był to jednak wierzchołek góry lodowej. To, że Katherine naprawdę miała swojego sobowtóra, pociągało za sobą niemałe konsekwencje i rozpoczynało lawinę niebezpiecznych następstw. Skąd mogła mieć pewność, że w kwestii tychże Isobel mówiła prawdę?

Isobel wiedziała, co robi. Była mistrzynią researchu, to dzięki swojemu uporowi i dociekliwości stała się tym, kim obecnie była. Dążyła do celu po trupach, dosłownie i w przenośni. Mogła powiedzieć czarownicy tyle prawdy, ile uznała za niezbędne do zdobycia jej zaufania. Reszta i tak potoczyłaby się po jej myśli.

Argona nie zamierzała się jednak poddać, gdyby okazało się, że wampirzyca skłamała. Miała swój plan awaryjny. Miała ich kilka. A za każde oszustwo miała zostać wymierzona należyta kara.

Krótka drzemka na sofie w nowym salonie sprawiła, że czarownica odzyskała siły po podróży. Włączyła telewizor i stojącą nieopodal stylową lampę, która przypominała nagą kobietę owiniętą bluszczem, trzymającą rozświetloną misę. Poszła do graniczącej z salonem kuchni, oddzielonej dwoma masywnymi filarami,  by zaparzyć sobie herbatę. Mieszankę ziół własnego autorstwa zalała wrzątkiem,  z niepokojem wyglądając przez okno na poczerniałe niebo i ciężkie chmury, targane przez porywisty wiatr, który wyginał czubki drzew. Zanosiło się na burzę.

Choć burza była niezwykle energetycznym zjawiskiem, nierzadko niosła też zgubę. Wkrótce rozpętała się ulewa, a obraz w telewizorze zaśnieżył. Argona pokręciła z niedowierzaniem głową. Odwykła od mieszkania na wioskach, o których bogowie zapomnieli. W metropoliach takie anomalia się nie zdarzały, pogoda nie wpływała na zasięg radia i innych mediów.





To była zwyczajna burza, jednak na rzadko uczęszczanych szosach można było w taką pogodę utknąć nawet i na całą noc. Taki pech spotkał Judy Milies, która wracała późnym wieczorem od przyjaciółki z Fork Union. Wycieraczki ledwo nadążały zbierać gromadzące się krople deszczu z przedniej szyby Range Rovera, mimo to Judy pędziła, nie oszczędzając samochodu. Chciała jak najszybciej dostać się do suchego i ciepłego domu, wtulić w ramiona męża i opowiedzieć o całym dniu. Pech chciał, że błyskawica, która właśnie przecięła niebo, trafiła w stojące tuż przy drodze drzewo. Zwaliło się z hukiem na ziemię i zagrodziło przejazd.

Judy nacisnęła gwałtownie pedał hamulca, tracąc panowanie nad kierownicą. Auto obróciło się wokół własnej osi i zatrzymało półtorej metra od olbrzymiego pnia, leżącego w poprzek jezdni. Kobieta odetchnęła z ulgą.

Gdy się uspokoiła, szybko złapała telefon i zadzwoniła po pomoc drogową, z nadzieją że zdążą dotrzeć do niej przed świtem i nie będzie musiała spędzić nocy na tym przeklętym pustkowiu. Całe szczęście, że miała ostatnią kreskę zasięgu i zdołała zaalarmować odpowiednie służby.

Z nerwów zaschło jej w gardle. Przewijała z nudów stare wiadomości z przyjaciółmi, nie mając najmniejszej ochoty na wyjście z wozu. Po wymienieniu kilkunastu smsów z mężem i otrzymaniu odpowiedzi o tym, że pomoc już wyjechała – miała szczęście, że była niedaleko ich bazy – wysiadła z auta i szybko pobiegła do bagażnika, by wśród zakupów odszukać butelkę wody sodowej. Skryta pod uniesioną klapą, wypiła pół małej butelki, po czym odetchnęła.

— Też jestem spragniony. — Usłyszała za plecami. Z jej piersi wydobył się przeraźliwy krzyk, który wzmógł się, gdy odwróciwszy się, zobaczyła stojącego tuż za nią mężczyznę. Przez tę przeklętą burzę nawet nie słyszała, jak przyszedł.

— Ale mnie przestraszyłeś, człowieku — zaczęła nerwowo mówić. Zawsze to robiła, gdy się stresowała. — Nie słyszałam nawet, jak przyszedłeś. Co tu robisz w taką pogodę, zepsuł ci się samochód? Nigdzie go nie widzę. Mam nadzieję, że nie wylądował w pobliskim rowie. Ja omal tego nie zrobiłam przez to przeklęte drzewo. Szlag by to, trzeba mieć pecha…

— Przestań gadać — wysyczał, choć na jego twarzy widniał promienny uśmiech, co dodatkowo zbiło Judy z pantałyku. Kiedy już otwierała usta, by ponownie wylać z siebie potok słów, mężczyzna przywarł do jej szyi i wgryzł się w tętnicę.

Popłynęła krew. Mnóstwo krwi. Wampir łapczywie ssał, sprawiając jej nieopisany ból. W pewnym momencie upuścił wiotkie ciało na ziemię.

— Mówiłem żebyś przestała gadać — westchnął.

Już miał wracać, kiedy usłyszał w oddali nadjeżdżającą ciężarówkę.

— Wezwałaś drugie danie, skarbie — zwrócił się do martwej Judy. Wepchnął jej ciało pod samochód i oparł się o Range Rovera w oczekiwaniu na pomoc drogową. Im bliżej byli, tym wyraźniejszy był ich puls. Było ich dwoje. Dwoje silnych, zdrowych mężczyzn. Uśmiechnął się pod nosem, czekała go prawdziwa uczta.

Ku jego zaskoczeniu, w lesie pojawił się jeszcze jeden człowiek. Cóż to, u diabła, była za noc? Cóż za miejsce? Środek lasu, średnio uczęszczana szosa, późny wieczór. Nie był pewien, czy potrzebuje aż czworga ludzi na kolację, no ale przecież nie mógł im odmówić.

Kobieta w lesie była zdecydowanie bliżej, dlatego postanowił iść w jej stronę, nim pomoc dotrze na miejsce.

Ona tymczasem również go wyczuła, choć nie mógł tego wiedzieć. Jej serce biło szybko, lecz nie ze strachu, a zdenerwowania. Była wściekła. Jej nogi i dłonie drżały, a skóra jakby płonęła.

Dzieliło ich kilkanaście metrów, choć w ciemnym lesie ledwo widzieli swoje sylwetki. Słysząc jej wrzącą krew, rzucił się pędem, jednak w połowie drogi coś go powstrzymało. Przeraźliwy pisk rozbrzmiał w jego głowie, powodując realny ból. Złożył go na kolana. Wampir czuł, jak serce szybko pompowało krew. Wrzała, jakby chciała wydostać się z jego ciała. Uciskała na każdą żyłę. Miał wrażenie, że zaraz eksploduje. Nie mógł nic zrobić, był sparaliżowany.

Kiedy myślał, że jest już na skraju wytrzymania, że skona, pisk ucichł. Opadł bezwładnie na mokrą trawę, ciężko oddychając.

„Tym razem ci daruję”. – Usłyszał w głowie kobiecy głos. Nie miał złudzeń, że należał do jego niedoszłej ofiary.

„Przeklęte wiedźmy” – pomyślał, powoli odpływając w niebyt. Przed oczami miał zaskoczoną twarz Eleny, która po chwili promienieje i uśmiecha się. Potem nastąpiła ciemność. 

16 komentarzy:

  1. Hej!
    Postaram się coś napisać w miarę szybko zanim wyjadę. Głupio trochę, ale zacznę od końca. Może to trochę zabrzmi sadystycznie, ale fajnie w końcu widzieć, że wampir to nie jest jakiś pro koks i jednak może znaleźć się ktoś, kto będzie miał nad nim przewagę. Oglądałam jakieś seriale o wampirach zanim stały się takie popularne i dotychczas były troszku za silne, dlatego "cieszy" mnie fakt, że chociaż tutaj tak nie jest. Kto wie może rzeczywiście powinnam sięgnąć po Pamiętniki? W każdym razie zastanawiam mnie ta wiedźma. Co ona robiła w lesie zupełnie sama? Zbierała grzybki na mikstury? Podejrzewam, że wampirem był jeden z tych braci, skoro wspominał o Elenie.
    Co do Argony to przez ten gif skojarzyła mi się z Bellatrix w przebraniu. XD Nie wiem czemu, niby niepodobna, ale moja wyobraźnia lubi płatać mi figle. Nie znam się na samochodach, więc kompletnie nie wiem, co jest takiego w jej aucie, ale podejrzewam, że jest bardzo drogocenne, skoro brało udział w jakichś zawodach i do tego dzieciaki tak nad nim skakały. Mimo wszystko bardzo tajemnicza ta osóbka, lubię takich bohaterów, ale na dłuższą metę mogę być denerwujący. Mam nadzieję, że w przyszłości wyjawisz, jakie powiązanie ma sobowtór z tym, czego szuka Agrona (tak samo mam szczerą nadzieję, że kiedyś nauczę się tego imienia).
    To tyle i czekam na dalszą część. :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam dość zaskoczona i spodobał mi się motyw wiedźm, które mają pewną magiczną przewagę nad wampirami. Zawsze coś innego. ;)
      Agrona jest jak kot. Chadza własnymi ścieżkami, robi swoje, grając przy tym potulną i słodką, którą - wydaje ci się - możesz pogłaskać kiedy chcesz. Tak naprawdę żyjesz pod jej dyktando. :P
      Powiem krótko: stary charger to jeden z najpiękniejszych i najpopularniejszych amerykańskich muscle carów. Ale rzeczywiście trzeba choć odrobinę lubić motoryzację, by to wiedzieć i czuć. ;)
      Ja mam zazwyczaj tak, że główni bohaterowie są tajemniczy jedynie przez kilka rozdziałów, kiedy wprowadzam czytelnika w klimat, a potem powoli odsłaniam karty, no bo właśnie ileż można. Mam zatem nadzieję, że się nie zdenerwujesz:)
      Dziękuję Ci pięknie za to, że znalazłaś i poświęciłaś dla mnie chwilkę. :) To bardzo motywujące!
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. No no nieźle się zapowiada. Brakuje mi troche opisów. Wole jak jest ich więcej, ale do niczego nie zmuszam :* Super rozdział i będę czytać dalej to pewne. Mam nadzieje, że szybko będzie kolejna część i będzie równie ciekawa.
    Masz talent;* Dużo weny *.-
    PS. Zapraszam do siebie na nowy rozdział:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie Mystic Grill, pełen zwykłych szaraków, rozmawiających o tym co w pracy i szkole i JĄ. Wchodzi do baru- ubrana w czarny kapelusz kocica z niecnymi zamiarami- po prostu chciałabym to zobaczyć na własne oczy i śmiać się z tych ciekawskich. Rozdział pierwszy, a już w nim tyle się dzieje. Niby nic, a jednak dużo! Po pierwsze imię bohaterki jest bardzo oryginalne i dobrze brzmi, pasuje do tajemniczej osobowości. Po drugie opis tego, co się dzieje dookoła przychodzi ci z taką łatwością, że aż miło się czyta o panującej burzy. No i w końcu starcie wampira i czarownicy. Cieszę się, że kobieta wygrała, bo ile można czytać o mordujących z uśmiechem na ustach kolesiach? Rzecz jasna lubię ich, kibicuję, ale w tym przypadku staję po stronie wiedźmy.
    No dobrze, czekam na więcej, z utęsknieniem !
    Dora,
    morderous-family.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny Twój komentarz, który sprawia, że aż się rumienię. Bardzo mi miło,dziękuję. :)
      Mam nadzieję, że Agrona jeszcze nie raz zaskoczy!

      Usuń
  4. Przypomina mi się literatura Bukowskiego. Elementy fantastyki z tym niesamowitym klimatem. Wszystko tu jest Mystic - Argona, barman, nawet ogólnie, miejsce. I wątek z wampirami. Mam do nich urazę przez to, co oferuje komercyjny Zmierzch i tak dalej, ale Ty mi ich odczarowałaś. I za to Ci dziękuję!
    ps. Argona to chodzący wulkan seksapilu. Tak to czuję.

    http://i-wanna-drive-my-bentley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej wpadłam tutaj dość przypadkowo, przeczytałam Prolog i ten rozdział i muszę szczerze powiedzieć, że wyczuwam ten klimat Pamiętników z pierwszych sezonów, właśnie taka atmosferę lubię jeśli chodzi o ff tego serialu. Jestem ciekawa jaki masz pomysł na to opowiadanie, przeczytałam kilka zdań w zakładkach i podobno ma się trochę różnić od kanonu, wiec jestem zaciekawiona. Postać Agrony (cóż za pomysłowe imię!) jest tajemnicza, kobieca, zdeterminowana, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z niej typowej Mary Sue, że będzie miała jakieś słabości, czy wady.
    Damon na drodze - cóż za klasyka! :) Zobaczył twarz Eleny? Albo u Ciebie Elena jest czarownicą, albo pojawił się kolejny sobowtór? Bo wątpię, że Katherine jest czyś w rodzaju heretyka. Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach trochę się wyjaśni. :)

    Pozdrawiam i zapraszam na swoje opowiadanie Xx

    OCZY w OGNIU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc jestem zaledwie na 3. sezonie, więc nie wiem jaki klimat jest później. ;)
      Agrona Rhiannon to imię i nazwisko ze starego celtyckiego. Oznacza rzeź, ubój, walkę, symbol bogini wojny i śmierci; wielką królową. Mam nadzieję, że nie wyjdzie mi z niej twór nawet podobny do Mary Sue, nawet jeśli przez pierwsze rozdziały będzie takie wrażenie sprawiać. :)
      Damon Elenę zobaczył oczami wyobraźni. Ponieważ ją kocha, przed utratą przytomności była ostatnią rzeczą/osobą którą ujrzał/wyobraził sobie. Chyba źle to ujęłam. ;)
      Dziękuję za komentarz, do Ciebie na pewno zajrzę ponownie!

      Usuń
  6. Ja w ogóle nigdy nie wiedziałam o co chodzi z tym jej sobowtórem, Katherine czy jakoś tak. Nie kumam o co biega, ale pewnie jeszcze zakumam. I uświadomiłam sobie, że nie lubię tej Niny (ta aktorka ma tak na imię, prawda? Bo nazwisko też niby wiem, ale nie jestem pewna czy dobrze, a nie chce mi się już sprawdzać, za późno jest), jest jakaś dziwna z twarzy... Nieważne. Nie powinnam Ci pisać tego komentarza ontej godzinie, już nie myślę i robię błędy.

    Ogólnie jest fajne. Taki początek, spodziewałam się spokojnego wprowadzenia, a tu bardzo miła niespodzianka, bo akcja już jakaś jest. Nie wiem czemu, ale teraz napiszę Ci o najgłupszej rzeczy o jakiej mogłabym napisać - tam, przed muzyką, jest takie zdanie o ziołach (skopiowałabym, ale mój telefon prostestuje, nie wiem czemu)... Nie, przed tym, zdanie przed tym jak idzie do kuchni zrobić herbaty, to tam przed ,,by" jest za duży odstęp. Dwa razy spację chyba zrobiłaś. Tak widać u mnie.

    Boże, czemu ja to napisałam?

    Podoba mi się ta końcowa scena, choć nie wiem dokładnie, który to z tych braci (o ile to w ogóle któryś z nich). Trochę zrobiło mi się żal Judy, to trochę smutne, że... Mamy północ, a ja jestem Ci gotowa napisać jak bardzo źle mi z tego powodu, że wampiry zabijają ludzi. Nigdy więcej nie napiszę Ci komentarza w nocy. Nigdy.

    Czekam na więcej akcji, bo może być ciekawie (będzie) i czekam na to aż zacznę rozumieć. W ogóle to masz plusy za zrobienie fajnej głównej bohaterki i za gif z Heleną. Resztę moich myśli rozwinę w następnym komentarzu, bo ten od początku skazany był na porażkę.

    Strzałeczka.

    PS czytam komentarze i widzę, że to Damon, ok, i tak nie będę zmieniać w komentarzu, bo znając życie usunę go. Mhm. Witek mistrz pisania na telefonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina Dobrev. Dziwna jest, też mam co do niej mieszane uczucia, jej gra aktorska jako Elena pozostawia wiele do życzenia, ogółem zrobili z niej drugą Bellę. Jako Katherine idzie jej troszkę lepiej. Tyle co ja wiem o sobowtórach, to że były potrzebne do rytuału, by zdjąć klątwę. I że raz na jakiś czas pojawiał się na przestrzeni wieków taki sobowtór.
      Co do spacji - rzeczywiście, to może być spacja, ewentualnie justowanie coś mi tam spsuło. :P
      Jeśli czegoś wybitnie nie rozumiesz i wydaje Ci się, że na danym etapie powinnaś - pytaj, bo może coś rzeczywiście przedstawiłam niezrozumiale.
      Dziękuję za komentarz, jesteś mistrzem pisania na telefonie: ja nie potrafię używać polskich znaków i przecinków, w ogóle nienawidzę na nim pisać, a niby to smartfon, srajfon.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Czy powinnam kojarzyć Mystic Falls? Bo brzmi jakoś znajomo, ale jednak nie mogę tego połączyć z niczym konkretnym. Jak na razie rozumiem, że jest to takie sielskie południowoamerykańskie miasteczko, gdzie każdy się zna, a co za tym idzie wszyscy zaraz widzą twoje brudy i nic się nie ukryje :3 panuje też tam pewnie "sąsiedzka sprawiedliwość", a to wiedźmom dobrze nie wróży... Ale! Wybiegam w przyszłość.

    Ben póki co zrobił na mnie dobre wrażenie. A chociaż gify kojarzą mi się ze sticte romansowymi opowiadaniami to czy ja tam widzę panią Helenę? ;>

    Trochę nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, alem myślę, że się dowiem w odpowiednim czasie. A Elena to tak jak z Pamiętników Wampirów, czy tylko inspirowane? No cóż, lubię czytać opowiadania i książki bez wczytywania się w opisy, bo wtedy historia jest bardziej zaskakująca, więc przyznaję się bez bicia, że nie eksplorowałam Twojego bloga. Może czas na to haha :)

    Na razie żegnam się i do napisania pod kolejnym rozdziałem, bo mam trochę do nadrobienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja zazwyczaj właśnie przeglądam zakładki w poszukiwaniu opisu. ;) Witchmark to trochę FF do Pamiętników Wampirów, ale w zasadzie tylko na tym bazuję; pożyczyłam kilka postaci i urokliwe Mystic Falls, korelacje między nimi staram się wyjaśniać w swoich opisach, także znajomość kanonu, wydaje mi się, jest zbędna.
      Co do Heleny - tak mi się wydaje. :D
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  8. Skończyłam pracę i postanowiłam jeszcze przed snem do ciebie zajrzeć, chociaż na jeden, góra dwa rozdziały :)
    Ojjj sporo się dzieje!
    Argona czy Agrona? Jak jest poprawnie? Bo w rozdziale padły dwie wersje :) W każdym razie wiedźma wywołała niemałe poruszenie w Mystic Grill. Podobały mi się te wstawki o samochodzie, widać, że się przygotowałaś w tym temacie. Fajnie dzięki temu opowiadanie staje się realne.
    Końcówka krwawa, a jakże, w końcu wampiry tu występują więc nie mogło być inaczej. Mam sporo pytań i niejasności, ale pewnie z biegiem akcji wszystko się wyjasni. Pozdrawiam i muszę pogratulować szablonu, super pasuje do klimatu całej historii
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agrona, a jeśli gdzieś jest inaczej, to literówka. :) Motoryzacja to moja pasja, stąd większość informacji gdzieś tam w głowie było, ale cieszę się, że zwróciłaś uwagę na ten szczególik.
      Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Mój błąd, najpierw czyta się o bohaterach, a potem opowiadanie, eh, sama rozpaczam nad swoją głupotą.
    Ta wiedźma...kocham ją, serio. Wywróci to miasteczko do góry nogami ;)
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Szablon pochodzi z Larwiastej Tapeciarni